Dziś postanowiłam w końcu pojeździć rowerem znów trochę.
Wyruszyłam do Brennej z niejasno sprecyzowaną myślą, że chcę do góry :)
Tylko, że było 32 st w cieniu a słońce grzało niemiłosiernie - nic to, czasem jestem odporna na takie uroki. Padło na Kotarz - było stromo - ponad 400 m przewyższeń na niewielu km.
Wynik - nie dobrnęłam do samego Kotarzu, za to zjechałam w dół i ruszyłam jeszcze pod Karkoszczonkę, a potem jeszcze z Górek do Jaworza Nałęża przez lasek - solidne 51 km zrobione.
A to moja nagroda po wysiłku :)
Wyruszyłam do Brennej z niejasno sprecyzowaną myślą, że chcę do góry :)
Tylko, że było 32 st w cieniu a słońce grzało niemiłosiernie - nic to, czasem jestem odporna na takie uroki. Padło na Kotarz - było stromo - ponad 400 m przewyższeń na niewielu km.
Wynik - nie dobrnęłam do samego Kotarzu, za to zjechałam w dół i ruszyłam jeszcze pod Karkoszczonkę, a potem jeszcze z Górek do Jaworza Nałęża przez lasek - solidne 51 km zrobione.
Chałupy? Jeszcze nie do końca :D
Brenna Hołcyna - wysychający stawek
Pod Kotarzem - dwa następne zdjęcia
A to moja nagroda po wysiłku :)
Komentarze