deszczowe jeżdżenie - Budzyń z Cisownicy

Dziś trochę te moje drogi były pokrętne, bo wybrałam się na Budzyń (dawno nie byłam :)) ale z Ustronia - tylko, że w Ustroniu lało, nad Czantorią chmurzyska, zaczynało grzmieć. Burzy w górach nie lubię, więc zrobiłam lekkie przetasowanie planów i owszem wybrałam się na Budzyń ale z drugiej strony - od Cisownicy - przejechałam A. Brody do Kamieńca i na Cisownicę.
Wyjaśnić się nie wyjaśniło, padać nie przestało ale w zasadzie tylko lekko mżyło więc jednak uznałam wjechać. Już na Budzyniu na powrót chmurzyska i deszcz i błyskawice, no ale już tylko trzeba było zjechać - tym razem na Jelenicę do Ustronia. Oczywiście padało cały czas aż do Ustronia, ale potem jakby się przejaśniło, więc uznałam zrobić pętelkę pod Równicą jeszcze i Zawodziem, aż do końca Źródlanej, następnie szkoda mi było jeszcze do domu (no bo znów nie padało, choć padało kiedy jechałam Zawodziem) myknęłam jeszcze popod Lipowski Groń do Górek, a skoro naprawdę już się niemal rozchmurzyło - jeszcze wpadłam do Brennej i zjechałam prawą stroną Brennicy do Górek i do domu. W sumie nakluczyłam tego 50 km ale to była dziwna trasa :)
Dziwna ale tak dobrze mi się w gruncie rzeczy jechało, że ciągle sobie nadkładałam drogi.

A tutaj kilka widoczków - a jakże! z Budzynia :)








Zjazd na Jelenicę do Ustronia 


Komentarze