pograniczne jazdy

Dziś tak trochę inaczej - raz, że zapuściliśmy się nieco dalej niż zwykle, bo poza góry trochę. Więcej asfaltów i dróg. A dwa, że plan był inny, a ... wyszedł nieco inny. I nikogo to nie zmartwiło. :)

Dzień pierwszy to asfalty. Dzień drugi - wszystkiego po trosze.

Ważne, że były też góry, ważniejsze, że Beskidy, ale najważniejsze jest czasem nie co i gdzie, ale z kim - a jeśli towarzystwo jest odpowiednie, to i wszystko wokół jeszcze piękniejsze.

Trasa zaś wiodła do Dobrej u Fridku Mistku przez Goleszów - Puńców - Cieszyn (polski i czeski), po okolicach Frydka Mistka i Dobrej, do Trzyńca - Lesznej Górnej - na Tuł - do Ustronia Jelenicy - Harbutowic.

Całość coś ponad 100 km ale, że dnia pierwszego Endomondo płatało figle i rozłączało się ciągle - km w przybliżeniu raczej.

Po drodze w sobotę załapaliśmy się na pochód dożynkowy w Goleszowie i to calutki!

Niemal co wioska, jakaś imprezka łącznie z 'sąsiedzką' w Dobrej do ... prawie rana.

A na Tule przy pomniku - piknik rodzinny - hmm ... miałam mieszane uczucia czy to najlepsze miejsce na piknik, ale widać piknikujący byli innego zdania. Choć uważam jednak, że są miejsca, w których coś wypada. a w innych nie bardzo. Zwłaszcza, że w górach piknikować można wszędzie, niekoniecznie w takich pamiętnych miejscach.

Inne spostrzeżenie jakie nas naszło - może to lokalny patriotyzm, a może coś w tym jest - wszędzie pięknie, ale jak tylko człowiek znajdzie się w tych swoich górach, które w sumie widzi codziennie z okna nawet (w moim przypadku), myśli sobie 'może i gdzieś indziej też pięknie, ale tu jest najpiękniej' i ... czuję się zwyczajnie szczęśliwy, że dane mu tutaj właśnie być, mieszkać, bywać.


Zielony Tuł


Dożynki w Goleszowie - koniec pochodu - początek niesfotografowany - za to przypadkowi rowerzyści w pochodzie, pewnie wiele razy :))



Kofola w Czeskim Cieszynie - w taki upał, the best





 

z Tułu




Pomnik na Tule 





Komentarze