Błatnia - Klimczok - Szyndzielnia - Dębowiec

Dziś trasa piesza ... pierwszy raz w tym sezonie bez roweru. Dlatego ... jakoś wyjątkowo i to pod kilkoma względami.

Raz, że kilometrów niewiele, ale po nogach to i tak dość. Zauważyłam pod koniec trasy, że mam stopy! Tak, stopy. Oczywiste, że człowiek ma stopy, ale zwykle przyjmuje to ze stoickim spokojem - ot stopy to stopy. Ale jak już te stopy zaczną go boleć - o to zauważa, że ma stopy i że gdyby nie bolały, mógłby dalej jeszcze pójść. Ale ... nie poszedł i nadal jest bardzo szczęśliwy.

Trasa nas dziś wiodła z Brennej na Błatnią, dalej na Klimczok - Szyndzielnię - Dębowiec i powrót do Wapienicy, gdzie odebrano nas już prywatnym transportem.

Długość: ok 23 km

Pogoda piękna, trasa łatwa, nastroje wyśmienite, towarzystwo pierwsza klasa. Czy czegoś brakowało? Niczego.

Poniżej dowód na to, że pięknie było. :)
Choć sporo ludzi, czego staram się unikać, ale w taki dzień jak dziś wielu Beskidomaniaków zapragnęło w góry i czemu tu się dziwić??

Błatnia



Kawka na rancho na  Błatniej









Schronisko na Klimczoku



Spod schroniska na Szyndzielni





Komentarze