Pierwsze śląskie wyprawy w tym roku

Koło komina, ale ... mi się tutaj nigdy nie nudzi. Tu się nie może nudzić. Nad rzeką pachną bzy,  dzikie wiśnie i inne. A na polach już zielno, zieleniej. Tylko góry jeszcze nie w pełni zielone.
Kiedy wyruszałam koło południa było 7 stopni. Marzły mi uczy bez czapki, palce, i wydawało mi się zimno. Ale w trakcie zaświeciło słońce, zrobiło się cieplej, nawet koło 10 stopni (jak wróciłam było 9) i tak przyjemnie, że cieszył mnie każdy promyk padający mi na twarz, choć zazwyczaj unikam wystawiania twarzy do słońca.

Dziwne, bo nie bolą mnie nogi, tylko ręce. :)))
Trasa tylko niecałe 40 km dziś, więc lajtowo bardzo na rozjeżdżenie się. Górki wokół Skoczowa też były! Choćby podjazd pod Wiślicę. Ale ... ogólnie trasa bardzo spoko. Zapomniałam wodę, więc umierałam z pragnienia po drodze, a z uwagi na święto, nie znalazłam niczego otwartego, gdzie można by się nawodnić czymkolwiek.

No to zapraszam na widoczki i trasę.













Komentarze